Udostępnij wpis na:

Dzikie pszczoły Olsztyna i okolic 2024

Pszczoły (Apoidea) to ogromna nadrodzina błonkówek, która stanowi aż 20% wszystkich błonkówek na świecie. Na razie odkryto ich około 20 tysięcy gatunków. Systematyka pszczół cały czas podlega zmianom, które czasami bywają bardzo zaskakujące. Np. kilka lat temu włączono do tej grupy błonkówki z rodziny grzebaczowatych (Crabronidae) i nękowatych (Sphecidae), które pod względem wyglądu czy diety, znacznie bardziej przypominają osy, niż pszczoły z prawdziwego zdarzenia. W dalszej części artykułu skupię się jednak przede wszystkim na tych właściwych pszczołach, należących do grupy Apiformes, których przecież też u nas nie brakuje.

W sumie odkryto ich u nas około 490 gatunków. To więcej, niż mamy wszystkich gatunków ptaków. Mimo to, wiele osób wie o istnieniu tylko jednego z nich, czyli pszczoły miodnej (Apis mellifera). Oprócz niej, w Polsce można jednak spotkać wiele tzw. dzikich pszczół,  które są naprawdę ciekawe i warte bliższego poznania. Wystarczy wybrać się wiosną lub latem do pobliskich lasów, ogrodów czy na łąki, aby je zobaczyć. Ja przekonałem się o tym w 2024 roku, gdy podczas licznych wypadów do olsztyńskich lasów, spotkałem kilka naprawdę ciekawych gatunków i w tym artykule będę miał okazję je przedstawić. 

Lepiarka wiosenna (Colletes cunicularius)

Wiele dzikich pszczół pojawia się wczesną wiosną. Wśród nich jest np. lepiarka wiosenna, która wyróżnia się dość sporymi rozmiarami. Długość jej ciała dochodzi bowiem do 1,5 cm. To mniej więcej tyle samo, ile osiąga pszczoła miodna, przez co oba te gatunki można ze sobą łatwo pomylić. Tylne nogi pszczoły miodnej są jednak płaskie i szerokie. U lepiarki mają natomiast „normalną” budowę. Samica lepiarki wykopuje w piaszczystej glebie tunele o głębokości do 50 cm, które posiadają boczne odnogi zakończone komorami lęgowymi. Następnie wypełnia je mieszanką pyłku i nektaru, po czym umieszcza w każdej jedno jajo. Dzięki temu larwa która się wylęgnie, ma stały zapas pożywienia. Dawniej lepiarka wiosenna była bardzo liczna w całej Polsce i obecnie wciąż zalicza się ją do pospolitych gatunków. Mimo to obserwuje się znaczny spadek jej liczebności, co najpewniej wiąże się z zanikaniem siedlisk, na których może zakładać gniazda.

Właśnie dlatego cieszę się, że dość często spotykam ją w Olsztynie i najbliższych okolicach. W 2024 r. (dokładnie w połowie marca), natrafiłem na sporo lepiarek w Lesie Miejskim, niedaleko elektrowni wodnej. Liczne samice wykopały swe gniazda przy brzegu Łyny, co muszę przyznać, wyglądało naprawdę niesamowicie. To jednak nie było moje jedyne spotkanie z tymi dzikimi pszczołami w 2024 r. Pod koniec marca, w Leśnictwie Stary Dwór (niedaleko olsztyńskiego osiedla Słoneczny Stok), na jednej z leśnych ścieżek natrafiłem na kolejne lepiarki, przy czym jedna z nich zwróciła moją szczególną uwagę. Gdy przyjrzałem się jej bliżej, zobaczyłem, że do jej ciała przyczepiły się trójpazurkowce, czyli larwy oleicy krówki (Meloe proscarabaeus).

Jedna samica tego chrząszcza składa od 2000 do 10000 jaj. Larwy, które się z nich wylęgną, są pasożytami gniazdowymi dzikich pszczół, konkretnie lepiarek i to właśnie w ich gniazdach odbywają swój dalszy, niezwykle skomplikowany rozwój. Nie wszystkim będzie jednak dane się do nich dostać. Aby w ogóle mieć na to szansę, wspinają się na kwiaty i inne obiekty, gdzie czekają, aż pojawi się jakaś lepiarka, która nieświadomie zabierze je do gniazda. Instynktownie wspinają się jednak na wszystkie owady i inne obiekty, jakie tylko znajdą się w ich zasięgu. Szansa na to, że natrafią na lepiarkę i to jeszcze odpowiedniego gatunku, jest jednak bardzo mała i te, które się pomylą, po prostu giną. Larwy, które znajdują się w gnieździe odpowiedniej lepiarki, pożerają ich jaja i żywią się zgromadzonymi przez nią zapasami pożywienia. Wiele osób nie będzie zachwyconych takim postępowaniem larw oleic, ale one też mają swoją rolę w naturze i trzeba się z tym pogodzić. 

Pszczolinki (Andrena spp.)

Pszczolinki to spory rodzaj dzikich pszczół, który liczy w naszym kraju ok. 100 gatunków. Wiele gatunków pojawia się wczesną wiosną, ale są również takie, które można spotkać latem. Pszczolinki żyją samotnie, jednak często się zdarza, że w jednym miejscu gniazdują dziesiątki, a nawet setki, niezależnie działających osobników. Dorosłe osobniki odwiedzają różne kwiaty, by żywić się nektarem, ale gromadzą też na tylnych odnóżach pyłek (nie mają koszyczków jak pszczoły, zamiast tego, transportują go na długich szczecinkach). Podobnie jak lepiarka, każda pszczolinka kopie w ziemi norkę oraz liczne, odchodzące od niej korytarze, w których składuje pokarm dla przyszłych larw. Poszczególne gatunki często są do siebie bardzo podobne i ciężko jest je od siebie odróżnić.

Jedną z łatwiejszych do rozpoznania jest pszczolinka podbiałówka (Andrena clarkella), którą często spotykam w olsztyńskich lasach. Dorasta do 1,3 cm, a jej ciało pokryte jest gęstymi włoskami, dzięki którym wygląda jak prawdziwy „miś” świata owadów. Barwa jej „futerka” jest czarna, z wyjątkiem włosków pokrywających jej tułów i trzecią parę nóg, które są rudo-brązowe. Samiec jest smuklejszy od samicy, a włoski na jego ciele są jaśniejsze, niż u samicy. Pszczolinka podbiałówka pojawia się bardzo wczesną wiosną, a czasami nawet jeszcze przed jej nastaniem, gdy tylko zrobi się wystarczająco ciepło. Swoje gniazda chętnie wykopuje na leśnych ścieżkach, dlatego warto na nie uważać podczas leśnych spacerów. W 2024 r. natknąłem się na nią m.in. w Lesie Miejskim, gdzie bywa bardzo liczna, a także w Leśnictwie Stary Dwór.

Inną ciekawym gatunkiem, który spotkałem w ubiegłym roku, jest pszczolinka białobrzucha (Andrena gravida). Natknąłem się na nią tylko raz, podczas kwietniowej inwentaryzacji, którą przeprowadziłem na obszarze dawnego jeziora „Fajferek”. Mimo tego jest to pospolity gatunek. Pszczolinka ta pojawia się w marcu i można ją obserwować aż do czerwca. Swoje gniazda kopie głównie w piaszczystej glebie. Dorosłe osobniki odwiedzają rozmaity kwiaty, aby pożywić się nektarem, natomiast dla swoich larw zbiera oczywiście pyłek i nektar. Pszczolinka ta chętnie odwiedzają kwiaty wierzb i mniszków, a także lucerny, podbiału, rzepaku, głogu, poziomki, szałwii, agrestu, bodziszka oraz wielu innych.

Ostatnia pszczolinka, o której chciałem wspomnieć, to pszczolinka świerzbnicówka (Andrena hattorfiana). To duży gatunek, który dorasta nawet do 1,8 cm. To oznacza, że prawdopodobnie jest największą pszczolinką w naszym kraju. W przeciwieństwie do pszczolinki podbiałówki i białobrzuchej pojawia się dopiero w czerwcu i spotyka się ją do sierpnia. Samice tej pszczoły odwiedzają wyłącznie kwiaty świerzbnicy polnej oraz driakwi i bez tych roślin nie są w stanie funkcjonować. Właśnie dlatego często pojawia się na murawach kserotermicznych, obrzeżach lasów i leśnych polanach, gdzie świerzbnice dość często rosną. W tamtym roku spotkałem tę pszczolinkę w wielu rejonach Olsztyna i okolic. Natrafiłem na nią m.in. przy Torfowisku Dajtki i w Leśnictwie Dąbrówka.

Porobnica wiosenna (Anthophora plumipes)

Porobnica wiosenna, znana też jako porobnica włochatka, to dość spora dzika pszczoła, która dorasta do 1,6 cm. Na pierwszy rzut oka przypomina trzmiela i można ją łatwo z nim pomylić. Samica porobnicy występuje w dwóch odmianach barwnych: szarej (lub rudawej) oraz czarnej i dawniej były uznawane za osobne gatunki. Samce są natomiast żółtobrązowe lub szare. Od samic można je łatwo odróżnić po silnie wydłużonych odnóżach drugiej pary, których stopy są na dodatek zaopatrzone w rzędy czarnych włosków. Warto też dodać, że posiada długi języczek (mierzy od 1 do 1,3 cm), dzięki czemu może odwiedzać kwiaty o długich kielichach.

Porobnica jest aktualnie dość liczna w całej Polsce. W ostatnich dziesięcioleciach, z uwagi na zanik tradycyjnej zabudowy wiejskiej i degradację dogodnych siedlisk, podlega jednak silnej presji ze strony człowieka, dlatego jest coraz rzadziej notowana. Nic więc dziwnego, że znajduje się na liście gatunków objętych częściową ochroną gatunkową. Porobnica jest bardzo cennym gatunkiem, ponieważ uczestniczy w zapylaniu około 90 gatunków roślin, należących do 25 rodzin. Odwiedza m.in. pierwiosnka lekarskiego, miodunkę plamistą oraz miodunkę ćmą, jasnotę purpurową, kokorycz, a także krzewy i drzewa owocowe (m.in. porzeczkę, agrest czy jabłoń).

Pierwsze porobnice latają już w marcu i są spotykane do czerwca. Najliczniejsze są jednak w kwietniu oraz maju. Spotyka się je głównie na terenach otwartych z gliniastymi glebami lub skarpami, wąwozami i zboczami. Pojawia się też na ukwieconych łąkach, leśnych polanach oraz przydrożach. W Olsztynie spotykam ją dość często w Lesie Miejskim, ale rzadko mam okazję ją sfotografować, ponieważ podczas odwiedzania kwiatów jest bardzo ruchliwa i niezbyt chętnie pozuje. Rok temu udało mi się ją jednak sfotografować podczas kwietniowej inwentaryzacji na terenie dawnego jeziora „Fajferek”. Spotkałem ją także pod koniec kwietnia, gdy odwiedziłem Katedrę Drobiarstwa i Pszczelnictwa UWM w Kortowie.

Oprócz porobnicy wiosennej, podczas kwietniowej wizyty w Kortowie spotkałem też brzęczkę porobnicówkę (Melecta albifrons), która jest jej pasożytem gniazdowym. Samica brzęczki włamuje się do gniazda porobnicy, podrzuca swoje jajeczko i szybko ucieka. Larwa, która się z niego wylęgnie, niszczy jajo gospodarza i zabiera się za pożeranie zgromadzonych zapasów pyłku i nektaru. Czasami zdarza się, że samica brzęczki, podczas wchodzenia do gniazda porobnicy, natrafi na jej właścicielkę. Wówczas między tymi pszczołami dochodzi do gwałtownych utarczek. Brzęczka odwiedza także kwiaty, aby pożywić się nektarem. Nie ma jednak narządów służących do zbierania pyłku. 

Murarka leśna (Osmia bicolor)

Podczas eksploracji okolic Katedry Drobiarstwa i Pszczelnictwa, natrafiłem na murarkę leśną, znaną też jako murarka dwubarwna. Samice mają zazwyczaj czarną głowę i tułów oraz czerwonawy odwłok. Osobnik, którego jednak spotkałem w pobliżu Katedry, miał też czerwoną barwę na tułowiu. Murarka leśna, nie jest może jakoś specjalnie rzadka, wszak dość często je spotykam wczesną wiosną w różnych rejonach Olsztyna i okolic, ale warto na nią zwrócić uwagę, ponieważ jej zwyczaje rozrodcze są naprawdę fascynujące. To jeden z czterech gatunków murarek w Polsce, które są helikofilne. To oznacza, że zakładają swoje gniazda w pustych muszlach ślimaków. Co więcej, proces zakładania takiego gniazda jest bardzo czasochłonny i murarka musi się nieźle namęczyć, aby w ogóle powstało.

Samica, która znajdzie muszlę, najpierw wchodzi do niej i sprawdza, czy się nadaje. Następnie wciska się pod nią i sprawdza, czy może nią poruszać. Ważne jest, aby się dało, ponieważ samica musi ją ustawić w taki sposób, aby leżała bokiem, z otworem wejściowym skierowanym ku górze, dzięki czemu będzie miała do niej łatwiejszy dostęp. Gdy muszla jest już ustawiona, samica leci do jakiejś pobliskiej rośliny i ucina małe kawałki liścia, po czym przeżuwa je i miesza ze swoją śliną, dzięki czemu uzyskuje swoisty roślinny cement. Następnie wraca do muszli i pokrywa nimi jej górną część, która wkrótce staje się gęsto pokryta zielonymi punkcikami. Tak zgromadzony materiał przyda jej się w późniejszym etapie budowy gniazda.

Następnie samica murarki przynosi do muszli mieszankę pyłku oraz nektaru, którą gromadzi w najciaśniejszym skręcie muszli. Po odbyciu ok. 30 lotów wnosi do środka kilka bryłek cementu roślinnego. Następnie składa jajo i wykorzystuje cement do zbudowania wewnętrznej ściany zamykającej. Zaraz po jej ukończeniu znosi kamyczki, małe fragmenty drewna i inne podobne obiekty, którymi powoli napełnia wnętrze muszli ślimaka. Na końcu buduje jeszcze jedną ścianę z cementu roślinnego. W ten sposób powstaje naprawdę solidna zatyczka.

Następnie murarka wchodzi pod muszlę i odwraca ją w taki sposób, aby otwór wejściowy był skierowany w stronę ziemi. Później sprawdza, czy jego krawędzie przylegają ściśle do ziemi. Jeśli nie, podkopuje muszlę do momentu, aż krawędzie otworu wejściowego przylgną do ziemi. Gdy tak się stanie, murarka przynosi źdźbła traw, sosnowe igły i inny podobny materiał roślinny, którymi zasypuje muszlę. Cała praca murarki trwa zwykle dwa dni, ale może się przedłużyć przy kiepskiej pogodzie. W sumie w ciągu całego życia buduje nie więcej niż 5-7 takich gniazd.

Trzmiele (Bombus spp.)

W przeciwieństwie do takich lepiarek, czy porobnic, trzmiele nie żyją samotnie, lecz tworzą społeczeństwa, w których mamy robotnice, samce oraz matkę. Zazwyczaj zakładają swoje gniazda pod ziemią w norach gryzoni. Niektóre gatunki mogą jednak gniazdować w spękaniach lub dziuplach drzew, skrzynkach lęgowych dla ptaków, pod kamieniami, w budynkach lub pod kępami traw. Jak do tej pory, w Polsce stwierdzono obecność ok. 30 gatunków. Trzmiele często dzieli się na te, które mają długie języczki i specjalizują się w odwiedzaniu kwiatów o głębszych kielichach, takie które mają średnie języczki oraz te o krótkich języczkach. Trzmiele z tych dwóch ostatnich grup są bardziej wszechstronne, niż gatunki z długimi języczkami i mogą odwiedzać różne gatunki kwiatów.

Do gatunków, które mają średnie języczki, należy trzmiel rudy (Bombus pascuorum), który jest jednym z najpospolitszych i najbardziej wszędobylskich gatunków w naszym kraju. Spotkać go można na łąkach, polach, w lasach, parkach, ogrodach, a nawet w centrach miast. Trzmiel rudy posiada jeden z najdłuższych cyklów życiowych wśród naszych trzmieli. Pierwsze zimujące królowe wybudzają się bardzo wczesną wiosną i zaraz po wzmocnieniu się nektarem, przystępują do znalezienia miejsca na założenie gniazda. W szczytowym momencie rozwoju, jego kolonia może liczyć do 150 osobników.

Trzmiele rude mogą być aktywne w październiku, a nawet w listopadzie. Koniec końców zimują jednak tylko zapłodnione królowe, natomiast robotnice i samce giną. W 2024 r. spotkałem go wiele razy, choćby w leśnictwie Stary Dwór, w leśnictwie Dąbrówka czy na terenie dawnego Jeziora Fajferek. Najbardziej zapadło mi jednak spotkanie z nim latem w Lesie Miejskim, ponieważ udało mi się zrobić mu zdjęcie.

Generalnie rzadko fotografuję trzmiele, ponieważ są bardzo ruchliwe i trzeba im poświęcić więcej czasu. Na szczęście w 2024 r. natrafiłem na kilka spokojniejszych osobników, które udało mi się sfotografować. Wśród nich był nie tylko trzmiel rudy, ale też pięknie ubarwiony trzmiel leśny (Bombus pratorum), którego wypatrzyłem niedaleko Jeziora Długiego. Na przodzie tułowia posiada żółty pasek, natomiast koniec jego odwłoka jest czerwono-pomarańczowy. Co więcej, zdarzają się samice, których tułów jest w całości żółto owłosiony. Trzmiel leśny posiada języczek średniej długości. Odwiedza różne gatunki kwitnących, w tym maliny, jeżyny czy borówki, których jest jednym z głównych zapylaczy. Miłośnicy leśnych owoców z pewnością powinni go polubić.

Trzmiel leśny należy do gatunków wczesnowiosennych i o najszybciej kończącym się cyklu rocznym na przestrzeni sezonu. W większości znikają już pod koniec lipca, kiedy młode matki zakopują się m.in. w ziemi w celu odbycia hibernacji, a pozostałe osobniki umierają. Zdarza się jednak, że przy odpowiednich warunkach pojawia się dodatkowo generacja. W takiej sytuacji młode matki można obserwować nawet w październiku. 

Tekst i zdjęcia: Mateusz Sowiński

Lepiarka wiosenna (Colletes cunicularius)
Lepiarka wiosenna, do której przyczepiły się larwy oleicy krówki.
Pszczolinka podbiałówka (Andrena clarkella)
Pszczolinka świerzbnicówka (Andrena hattorfiana)
Porobnica włochatka (Anthophora plumipes)
Brzęczka porobnicówka (Melecta albifrons)
Murarka leśna (Osmia bicolor)
Trzmiel rudy (Bombus pascuorum)
Trzmiel leśny (Bombus pratorum)

Udostępnij wpis na: